top of page
  • Black Facebook Icon

Dzień 143. Stan "zero" - powoli kończymy (cz. 1)

  • Zdjęcie autora: autor
    autor
  • 9 kwi 2019
  • 2 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 4 sie 2019


Prace ziemne wciąż trwają i naprawdę nie możemy się już doczekać, kiedy będzie ich koniec. I choć mija właśnie 5. miesiąc od rozpoczęcia budowy, nie wygląda na to by miało to zaraz nastąpić.


Po wymurowaniu i zalaniu wieńca betonem nadszedł czas na zaizolowanie murów przed wilgocią. Jedni podchodzą do tego mniej, inni bardziej frywolnie, my zdecydowaliśmy się podejść do problemu dość restrykcyjnie.


Po pierwsze, przyjęliśmy do świadomości opinie fachowców, że pomalowanie (obojętne, czy rozcieńczonym, czy nie) dysperbitem - to żadna izolacja przeciwwilgociowa.


W związku z przeprowadzonym przez nas wcześniej badaniem geotechnicznym, wiedzieliśmy że nasz rodzimy grunt, długo trzyma wodę. Dlatego powyższa informacja była dla nas podstawą do dalszych założeń.


Po drugie, należało w założeniach izolacyjnych przyjąć również, że w odróżnieniu od płyty fundamentowej, ławy fundamentowe nierównomiernie osiadają w gruncie. I choć konstrukcja naszego domu należy do tych lekkich, nie mogliśmy wykluczyć jakichś ruchów, tym bardziej, że prace ziemne były prowadzone zimą.


Nierównomierne osiadanie doprowadza do naprężeń i ostatecznie pęknięć muru. Jeżeli mur pokryty jest tylko warstwą dysperbitu, pęknięcia pojawiają się także w warstwie hydroizolacyjnej - a to już otwarta droga, by woda z gruntu mogła być wchłonięta w mury. I nie... wchłonięta woda stamtąd nie wyparuje...


By naprawdę zabezpieczyć mury przed wilgocią, potrzebna jest dodatkowa, elastyczna warstwa. Wśród kilku możliwych opcji, my zdecydowaliśmy się na trzywarstwową hydroizolację. Wcześniej wymieniony dysperbit, jako grunt spajający nawierzchnię oraz dwukrotnie poprzecznie nakładany Izohan WM. Wszystko po to, by zapobiec jakimkolwiek nieszczelnościom. Łączna grubość hydroizolacji wyszła nam +/- 3 mm (majster stwierdził, że to było trochę na wyrost)...


Na wyrost, czy nie na wyrost - ale jeżeli byśmy tylko tak zrobili, to byłoby to marnotrawieniem pieniędzy. Dlaczego? Bo newralgicznym, a wg totalnej większości budowlańców - niepotrzebnym elementem zabezpieczenia przeciwwilgociowym jest... faseta.


Faseta, jest to nałożona w narożnikach wewnętrznych hydroizolacja grubowarstwowa (w naszym przypadku również Izohan WM, ale może to być też droższe WM 2K), która niweluje załamania izolacji pod kątem prostym. Dla najlepszego zobrazowania poprawnego wykonania izolacji polecam film instruktażowy producenta.


źródło: Nasza Swojska Chata

Po nałożeniu hydroizolacji czas na dalsze prace.


Z majstrem tak podzieliliśmy się robotą, że On zajmuje się ocieplaniem fundamentów, a ja przeprowadzeniem instalacji wodnej i kanalizacji.


źródło: Nasza Swojska Chata

Mocowanie styropianu można wykonać metodą tradycyjną - na klej, jak i nowoczesną - na piankę. Po przeliczeniu kosztu materiałów, jak i roboczogodzin, wyszło mi, że bardziej opłacalnym jest dla nas wariant tradycyjny. Owszem, jest to wolniejszy sposób, ale w tym przypadku było mi to akurat na rękę. Majster od rana kleił styropian, a kiedy schodził z budowy, ja wracałem z pracy i zajmowałem się kuciem w ścianach przepustów na kanalizację.


źródło: Nasza Swojska Chata

Comments


bottom of page