Boże Narodzenie (cz.2)
- autor
- 22 gru 2023
- 8 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 27 gru 2023
Witajcie ponownie. Tydzień temu rozpisałem się na temat wierzeń i zwyczajów starożytnych ludów dotyczących przesilenia zimowego. Zapewne nie tylko mi, sporo z tych zachowań wydało się wyjątkowo podobne do tego, czego nauczono mnie, by czynić w święta Bożego Narodzenia. Dlatego, przy okazji wczorajszych świąt, biorę dzisiaj na warsztat nurtujące mnie pytanie: ile tak naprawdę jest świąt (pogańskich) w święcie (chrześcijańskim). Gotowi? No to start.
Zacznijmy od faktów. O tym, że Jezus był postacią historyczną, zgadzają się zarówno teologowie, księża, jak i naukowcy. Czy urodził się w roku zero? Tego nikt do końca nie wie. Najprawdopodobniej nie. Po pierwsze, wtedy prawdopodobnie nikt nie zawracał sobie głowy określaniem roku narodzin swojego dziecka (a na pewno takie podejście mieli wtedy Żydzi)... bo raczej mało kto zawracał sobie głowę liczeniem, który był właśnie ów rok. Mówiło się, że ktoś ma np. 22 wiosny i to z grubsza wystarczało większości współmieszkańcom. Po drugie, jak sam przyznał śp. papież Benedykt XVI, nastąpiła pomyłka w obliczeniach daty narodzin Chrystusa i to o kilka lat. Jeżeli wspomnę o fakcie, że wyliczenia te powstały jakieś 1500 lat temu, to... wydaje mi się, że możemy zrzucić to na karby braku bezpośrednich świadków zdarzenia. No i oczywiście, że w między czasie nauka też nieco posunęła się naprzód, stąd teraz wiemy więcej (a w każdym razie wiemy już, że nie wiemy).
I tu wtrącę dygresję, bo to trochę nie na temat.
Jest kilka poszlak, odnośnie roku Jego narodzin. Część naukowców swoje szacunki opiera na biblijnej historii króla Heroda, który to nakazał zabić chłopców do 2 roku życia. Wiemy, że wkrótce potem król zmarł, prawdopodobnie w 4 r. p.n.e. To zawęża okres narodzin do 6-4 r. p.n.e. Inni upatrują rozwiązanie w Gwieździe Betlejemskiej, którą łączą z kometą zaobserwowaną w Chinach w 5 r. p.n.e. To by ograniczyło datę urodzin do konkretnego rocznika, gdyby nie fakt, że ta teza jest podważana przez spore grono specjalistów. Innym wytłumaczeniem Gwiazdy jest koniunkcja Wenus i Jowisza - 2 r p.n.e. lub Saturna i Jowisza - 7 r. p.n.e. (koniunkcja, czyli ustawienie ciał niebieskich i obserwatora w jednej linii zwiększa jasność światła, w tym przypadku odbijanego od powierzchni planet).
Skoro już wiemy, że jest problem z określeniem roku narodzin, to nie dziwmy się, że z dniem, czy też miesiącem też jest problem. Próbując odpowiedzieć na powyższe pytanie wchodzimy w strefę całkowitych gdybań i przypuszczeń. Dość powiedzieć, że w trakcie 2000 lat istnienia chrześcijaństwa padały daty takie jak: 6 stycznia, 21 lub 25 marca, 20 kwietnia, 28 sierpnia, w nieokreślonym dniu czerwca i października (ww. koniunkcje), no i oczywiście znany nam 25 grudnia. Według biblioznawców jednak, zima jest okresem najmniej prawdopodobnym - sugeruje to fragment o pasterzach, którzy pozostawili swoje pasące się owce, by móc złożyć pokłon Chrystusowi (nawet w tak ciepłym regionie, jak Judea owce nie pasłyby się zimą na pastwiskach).
Dokładnej daty narodzin więc nie znamy, a 25 grudnia jest datą czysto symboliczną, o czym jeszcze wspomnę.
Koniec dygresji.
Sama idea świętowania Bożego Narodzenia nie została wdrożona od razu - pierwsze zapiski o obchodzeniu tychże świąt pojawiły się dopiero dwa wieki później. Wiadomo, że Boże Narodzenie obchodzone wtedy było 6 stycznia. Mniej więcej 200 lat później, kiedy skończyły się prześladowania Chrześcijan, zmieniono możliwą datę narodzin Chrystusa na znany nam 25 grudnia. I w tym momencie dochodzimy do pierwszego punktu z listy podobieństw, pomiędzy świętami pogańskimi, a chrześcijańskim Bożym Narodzeniem.
1. Dlaczego 25. grudnia?
Co bardziej dociekliwi przeczuwają, że święta Bożego Narodzenia są jakoś powiązane z przesileniem zimowym, ale albo nie wiedzą dokładnie dlaczego albo mając agresywny stosunek do instytucji Kościoła traktują to jako jeden z wielkich dowodów na spisek (dziejowy). Nie wnikając w perturbacje zwane pospolicie g****burzą, należałoby na początku zwrócić uwagę, że jest różnica kilku dni między najdłuższą nocą w roku [-> KLIK], a świętowaniem narodzin Chrystusa. Otóż...
W 45 rok p.n.e. na zlecenie Juliusza Cezara opracowano kalendarz, który został nazwany na cześć cezara kalendarzem juliańskim (pewnie o nim słyszeliście). Charakteryzował się znanym nam podziałem roku na 12 miesięcy oraz 365 dni, miał jednak wadę: brakowało w nim dokładnych obliczeń dotyczących lat przestępnych. W efekcie w ciągu 1600 lat jego obowiązywania pojawiła się 10-dniowa różnica między kalendarzem juliańskim, a rokiem słonecznym, co wystarczyło, żeby Wielkanoc zbiegła się z pogańską równonocą wiosenną. Skłoniło to papieża Grzegorza XIII (XVI wiek) do wydania edyktu wprowadzenia poprawek do kalendarza. W ten sposób powstał, obecnie obowiązujący, kalendarz gregoriański. Nowy kalendarz dodał brakujące dni, zmienił datę pierwszego dnia roku z 25 marca na 1 stycznia, wprowadził wydłużenie lutego o 1 dzień (co 4 lata) i jeszcze kilka innych rzeczy. Summa summarum, zmieniły się daty m.in. przesilenia zimowego. O ile w pierwszych latach chrześcijaństwa, przesilenie zimowe przypadało na 25 grudnia, o tyle w nowym kalendarzu, data zaczęła przypadać na 21 albo 22 grudnia.
Czyli jednak 25 grudnia zaanektował święto pogańskie? Odpowiedź nie jest taka prosta. Według podań biblijnych różnica pomiędzy narodzinami Jezusa, a Jana Chrzciciela wynosiła dokładnie sześć miesięcy. Ustalono więc, że skoro Jan Chrzciciel miał być poczęty w dniu równonocy jesiennej, to Jezusa poczęto w dniu równonocy wiosennej (25 marca). Potem dodano 9 miesięcy, no i mamy 25 grudnia. Z kolei inni badacze, bazujący na niektórych pismach apokryficznych (księgi o tematyce biblijnej nie uznawane za natchnione - nie wchodzą w skład Pisma Świętego), ustalili datę zwiastowania Maryi (datę jej spotkania z aniołem, który poinformował ją o poczęciu Jezusa) też na 25 marca. I znowu, dodajemy 9 miesięcy, mamy 25 grudnia. Jest jeszcze Dionizy Mały, który w V wieku, na polecenie ówcześnie urzędującego papieża obliczył datę narodzin Jezusa Chrystusa, wykorzystując 19-letni cykl paschy. Dionizjusz podszedł do sprawy bardziej jako teolog, niż historyk. Przyjął za zasadne założenie, że skoro przyjście na świat Bożego Syna było początkiem Nowego Przymierza, to musiało się to wydarzyć na początku jednego z paschalnych cykli. Policzył i wyszła wszystkim nam znana data, czyli 25 grudnia.
Odkładając jednak dane ze źródeł, które nie przez wszystkich uznawane są za wiarygodne, skupmy się na koniec na analizie danych historycznych. Święto Bożego Narodzenia po raz pierwszy celebrowane zostało w 328 r., podczas inauguracji bazyliki zbudowanej nad Grotą Narodzenia Jezusa, w Betlejem. W ten sposób powstała lokalna tradycja pasterki (w ramach uroczystości odbyło się całonocne czuwanie z Mszą Św.), której zwyczaj po kilku-, kilkunastu latach dotarł do Rzymu, a stamtąd do innych krajów. Powyższe kłóci się więc z powstałymi za czasów Reformacji (też XVI wiek) teoriami, że Boże Narodzenie ma korzenie pogańskie i jest powiązanie z kultem słońca. Pamiętajmy, że państwo żydowskie zostało co prawda inkorporowane jako rzymska prowincja z pełną zależnością polityczną od Rzymu, ale jednocześnie z pełnią praw religijnych. Skoro więc datę narodzin Jezusa ustalono w Betlejem, w miejscu niezależnym religijnie od Rzymu, to powiązanie jej z obchodami rzymskich Saturnaliów jest wątpliwa, a z Szczodrymi Godami (co niektórzy też podejrzewają) już kompletnie niemożliwa.
Ciekawostka:
Po wybuchu reformacji, w kilku krajach, w imię czystości Ewangelii święta Bożego Narodzenia zostały zakazane. I tak na przykład, w Anglii święta były zakazane przez kilkanaście lat (XVII w.), w Stanach Zjednoczonych (z różnym nasileniem) przez 200 lat (do połowy XIX w.), ale absolutnym rekordzistą okazała się Szkocja, gdzie dopiero w 1958 r. (po 400 latach) zwolniono za to groźbę aresztu.
2. Dlaczego choinka?
Choć kultury pogańskie miały zwyczaj przyozdabiania drzew (choćby w tradycji słowiańskiej dekorowano podwieszane pod sufitem gałęzie drzew iglastych), to sam zwyczaj dekorowania choinek najczęściej przypisuje się tradycji niemieckiej (w Polsce tradycja ta pojawiła się dopiero w XIX w., na południe od Alp jeszcze później). Jednak pierwsze udokumentowane użycie udekorowanych choinek przypisuje się na czasy Krzysztofa Kolumba, kiedy to w kilku kościołach w Strasburgu (lub przed kościołami) użyto ich w spektaklach opowiadających historię raju - jako zielone rajskie drzewo.
3. Dlaczego prezenty?
I znowu można zobaczyć tu analogię ze zwyczajami panującymi tego dnia wśród pogan. Celtowie składali ofiary duchom drzew, Słowianie i ludy zamieszkujące obecnie Turcję przekazywali sobie drobne podarunki, a wikingowie wierzyli, że Odyn właśnie wtedy rozdaje dzieciom prezenty. W Chrześcijaństwie jednak zwyczaj wręczania prezentów pojawia się dopiero w XIII w. by uhonorować trzech króli, którzy mieli wręczyć swoje prezenty Jezusowi (do dzisiaj zwyczaj wręczania prezentów 6 stycznia odbywa się w Hiszpanii). Innym zwyczajem w średniowieczu było rozdawanie studentom rocznych zapomóg. Odbywało się to... 6 grudnia. Hmm, teraz już wiem dlaczego obchodzimy Mikołajki.
4. Dlaczego Mikołaj (święty)?
W tradycji, w zależności od regionu różnie nazywany (i wyobrażany sobie). W samej tylko Polsce mamy Gwiazdora (Pomorze Zachodnie, Kaszuby, Kujawy i Wielkopolska), Dzieciątko reprezentujące narodzonego Jezusa (Śląsk oraz południowe Niemcy i Austria), Gwiazdkę i Aniołka (południowa Polska) oraz Dziadka Mroza i jego wnuczki Śnieżynki (wschód Polski, Rosja). Z kolei Tata Boże Narodzenie pojawia się w krajach południowych naszego kontynentu, czyli w Portugalii, Hiszpanii, Francji i we Włoszech. Obecnie wyobraźnię od najmłodszego do najstarszego pokolenia zawładnęła postać stworzona w latach 30. XX wieku przez marketingowców firmy Coca-Cola. Nadane jej imię pochodzi zaś od żyjącego na przełomie III i IV wieku biskupa Miry, który pod osłoną nocy pomagał najbardziej potrzebującym.
5. Dlaczego 12 potraw?
Pierwotnie dwanaście potraw symbolizowało dwanaście miesięcy w roku. Zwyczaj ten, wywodzący się jeszcze z obchodów Szczodrych Godów był dla naszych przodków formą podziękowania za obfite plony (zgodnie z tradycją należało spróbować każdego z dań, które tego dnia było podawane na stołach, by zapewnić sobie szczęście i dostatek). Współcześnie nawiązuje się do symboliki dwunastu Apostołów, z którymi Jezus zasiadł do ostatniej wieczerzy.
6. Dlaczego sianko (pod obrusem)?
Zwyczaj, który również wywodzi się z czasów słowiańskich. W trakcie Szczodrych Godów Słowianie stawiali w rogu domu snopek siana. Wyciągając z niego słomkę wróżyli sobie, jaki będzie następny rok. Czym była ładniejsza i dłuższa, tym miało być lepiej. Obecnie wkładamy sianko pod biały obrus, jako symbol ubóstwa, w jakim na świat przyszedł Jezus.
Ostatnie już słowo komentarza:
Święta Bożego Narodzenia, jeżeli mamy to szczęście, mogą być pięknym i wyczekiwanym momentem. Jest to w końcu czas radości, czas przebaczania, czas miłości. Dzięki magii świąt jesteśmy w stanie chociaż na chwilę zapomnieć o codziennych problemach. Chwytamy się tych wszystkich świątecznych utworów, lampek, bombek i stroików, wyszarpujemy z portfela ostatnie zaskórniaki, byle tylko było dużo i bogato. Gdzieś po drodze gubimy szczerość względem najbliższych i nas samych, tracimy sprzed oczu powód tego całego zamieszania.
Ale czy warto? Pochłania nas podsycana przez komercyjne reklamy przedświąteczna atmosfera, szukamy prezentów, sprzątamy, dekorujemy, gotujemy, ubieramy się... a zapominamy o przeczytaniu fragmentu Pisma Świętego i modlitwie przed kolacją wigilijną. Nie zostawiamy wolnego miejsca przy stole, nie śpiewamy kolęd. Zamiast poświęcić uwagę bliskim - naszą uwagę pochłania ekran smartfona lub telewizora. Jeśli wspomnimy o sąsiadach to raczej w kontekście ploteczek, niż z myślą, czy może nie potrzebują naszej pomocy? Zamiast pójść na Pasterkę, idziemy sprzątać po gościach. Zamiast cieszyć się z możliwości uczestniczenia w I dzień świąt w Mszy Świętej, narzekamy że już po wigilii, czyli właściwie już po świętach.
Zapewne nie każdy kto to czyta, uważa się za Chrześcijanina. Są przecież tacy, którzy obchodzą inne święta, są tacy, którzy nie lubią tego okresu, bo mają z nim złe wspomnienia. Są jeszcze tacy, którzy wypatroszyli ideę tych świąt z wszystkiego co jest związane z wiarą w Boga. Niemniej... fajnie by było, gdybyśmy wszyscy potrafili się szanować. Byśmy umieli być razem. Obojętnie co Tobie przyświeca, każdy z nas potrzebuje poczucia wspólnoty.
I na koniec już, zasłyszana przeze mnie anegdotka. Podobno za granicą jest zwyczaj odwiedzania się tego dnia przez sąsiadów i znajomych. Podobno odwiedzał z tego powodu obchodzącą święta rodzinę pewien zaprzyjaźniony Żyd. Zawsze ze słowami na ustach: "podobno obchodzicie urodziny?"
Niech ten ostatni przykład da nam siłę w naszym podzielonym społeczeństwie, że nie tylko warto, ale można razem żyć ze sobą.
Koniec części drugiej, ostatniej.
Do zobaczenia w Nowym Roku, ciao!
Źródła:
- Wikipedia,
- wywiady z ks. prof. Józefem Naumowiczem - profesorem nauk humanistycznych, historykiem literatury wczesnochrześcijańskiej, specjalistą w dziedzinie nauki Ojców Kościoła (działających w pierwszych ośmiu wiekach) oraz historii, literatury i sztuki Cesarstwa Bizantyńskiego,
- praca naukowa "Żydzi jako mniejszość w państwie rzymskim", autorstwa Krystyny Stebnickiej,
- strony tematyczne
Comments