Przesilenie zimowe (cz.1)
- autor
- 18 gru 2023
- 5 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 27 gru 2023
Dni stają się coraz krótsze. Wstajesz - ciemno, wracasz z pracy - ciemno. O szczęśliwi Ci, co chociaż przez moment mogą zaznać promieni słońca (nawet jeżeli przenikają przez chmury)! Ale nic co złe, nie trwa wiecznie. Wkrótce koło czasu się odnowi... Jeszcze tylko 3 dni.
Trochę cyferek:
22 grudnia, czyli jakby nie patrzeć popojutrze, nastanie dzień, na który wielu wyczekiwało. Właśnie wtedy, o godzinie 4:27 rano, wahadło przechyli się na jasną stronę. To będzie dzień, kiedy słońce znajdzie się najniżej na niebie i będzie najdalej od Bieguna Północnego. Od tego momentu jednak dzień zacznie się wydłużać. Choć słońce oświetli nas tylko przez 7 godzin i 49 minut, to miejmy świadomość, że z każdym dniem będzie go o kolejne ~3 minuty więcej, aż do rekordowych 16 godzin i 46 minut (w czerwcu). Wow!
Koniec cyferek. Teraz historia:
Moment, kiedy następuje przesilenie zimowe świętuje się od tysiącleci. Celebrowany był przez Celtów, Rzymian, Słowian oraz Germanów i Wikingów, ale także przez Persów, Turków, Chińczyków... Tak właściwie chyba przez wszystkie ludy półkuli północnej.
Czemu właściwie ten dzień był taki ważny? W skrócie: bo ówcześni nie mieli sklepów i lodówek. Serio! Choć ciężko porównać zimę w Starożytnym Rzymie z zimą w Północnym Trøndelagu, to należy zasadniczo przyjąć, że w okresie zimowym wszędzie panował głód. I dlatego tak ważny był dla ówczesnych mieszkańców moment tzw. odrodzenia się słońca, "kiedy dobro i życie zwyciężają noc, zło i śmierć". Inaczej: od tego dnia wracała nadzieja, że nie umrą z niedożywienia. Świętowano na wiele sposobów, ale każdy miał wspólny mianownik. Radość, uczty, zabawy (które w części przypadków były dalekie pojęciu przyzwoitości).
Weźmy na przykład takich Celtów. W dniu przesilenia zimowego (Noc Srebrzystego Świerku) palili pień świerku lub co bardziej prawdopodobne - jodły (znalazłem obie wersje w źródłach). Prawdopodobieństwo, że była to jodła wynika z faktu, że jodła nazywana była „drzewem światła” - jako ta, co otrzymuje zarówno pierwsze promienie słońca - o świcie, jak i ostatnie - o zachodzie. Jeśli zwrócimy uwagę na fakt, że jodła jest najwyższym rodzimym gatunkiem w Europie, to coś musi być na rzeczy. A czego jak czego, ale zimą mieszkańcy potrzebowali słońca! Przyjmuje się, że sam rytuał spalenia kłody symbolicznie przedstawiał śmierć światła, a jednocześnie celebrację jego odrodzenia. Swoją drogą, drzewa były dla Celtów podstawą wiary i... kalendarza. Druidzi - przedstawiciele zamkniętej kasty strzegącej tajników tradycyjnych wierzeń i obrzędów - podzielili rok na 13 miesięcy (a każdy miesiąc nazwany został od innego drzewa). Każdy miesiąc miał 28 dni - zgodnie z fazami księżyca. Brakującym dniem (28 x 13 = 364) był właśnie dzień przesilenia zimowego. Reasumując, dla Celtów był to wyjątkowo wyjątkowy dzień...
Z Imperium Rzymskim jest to o tyle skomplikowane, że w trakcie prawie 2000 lat swego istnienia (licząc także Cesarstwo Bizantyjskie) kilkukrotnie zaczerpywało - że tak powiem - inspiracje religijne z zewnątrz. I tak w najwcześniejszym okresie Rzymianie wierzyli w bezosobowe bóstwa, potem wpłynęli na ich wyobrażenia religijne Etruskowie, potem religia rzymska stopniowo hellenizowała się, aż pod koniec istnienia Imperium zachodniorzymskiego pojawiła się tendencja monoteistyczna, której przejawem był kult boga-Słońca. O przyjęciu ostatecznie religii chrześcijańskiej już nie będę się rozpisywał, bo każdy w końcu przecież to wie. Niemniej, przy tak rozbudowanej historii religijności mieszkańców Starożytnego Rzymu, dzień przesilenia zimowego był właściwie przez cały ten czas jednym z ważniejszych dni w roku... I tu należałoby zaznaczyć, że wydaje się iż mieli chyba dość frywolny stosunek do pilnowania odpowiedniej daty, bo właściwie każdy władca ustanawiał to święto innego dnia. Z grubsza obchodzono je między 17 a 25 grudnia. Były to uroczystości na cześć Saturna, rzymskiego boga rolnictwa. Saturnowi składano ofiary, a radosne orszaki krążyły po mieście podążając na uczty i zabawy, w trakcie których właściciele zamieniali się miejscami ze swoimi niewolnikami. Służący udawali królów i panów, a ludzie wolni tego dnia ich obsługiwali.
Słowianie z kolei celebrowali Święto Godów (inaczej: Szczodre Gody, Kolędę, Szczodruszkę), które trwało aż kilkanaście dni. Zaczynało się w dniu przesilenia (i był to pierwszy dzień ich nowego roku), kończyło się 6 stycznia. Jednym z elementów święta był Szczodry Wieczór, w trakcie którego ludzie przebierali się, śpiewali, dzielili się chlebem, dawali sobie drobne podarunki (najczęściej były to orzechy, jabłka i drożdżowe placki), wróżyli na kolejny rok. W kątach izby stawiali udekorowane snopki zboża lub wieszali pod sufitem przyozdobione gałęzie jodły, świerku lub sosny. W innych dniach rozpalano na cmentarzach ogniska na cześć zmarłych (by ich dusze mogły się ogrzać) i organizowano uczty na ich cześć.
Germanie i Skandynawowie świętowali Jul (co oznacza „koło” – cykl w przyrodzie, zmianę pór roku), czyli Święto Długich Nocy. Była to, a jakże, celebracja odradzania się słońca. Obchodzono je, podobnie jak u Słowian, od najkrótszego dnia w roku, ale obchody kończyły się nieco wcześniej, bo mniej więcej 31 grudnia. Dla Wikingów obchody tej uroczystości polegały głównie na biesiadowaniu przy mięsiwie, miodzie i pieśniach śpiewanych przez skaldów (taka "statyczna" forma świętowania akurat nie powinna dziwić, jeżeli weźmie się pod uwagę, jak surowy klimat panuje na Północy). Jednakże raz na 9 lat mężczyźni opuszczali swoje domostwa i spotykali się w świątyni, gdzie pod kierownictwem Godiego (kapłana) składali krwawą ofiarę Odynowi. Za początków - z ludzi, w późniejszych czasach - ze zwierząt (również koni).
Dla Persów (region Iranu, Afganistanu, Tadżykistanu, Uzbekistanu, Turkmenistanu, Azerbejdżanu i Armenii) najjłuższa noc miała złowieszczy charakter. Wierzyli że wtedy siły zła są najsilniejsze, starali się więc przetrwać ją czuwając aż do rana. Ludzie zbierali się w gronie najbliższych i przez całą noc opowiadali sobie nawzajem historie, delektując się owocami i lekkimi przekąskami. W późniejszym czasie wprowadzono obrzędy, które miały chronić ludzi przed złem. Region ten kulturowo jest nam mało znany, więc dodam, że korzenie tego święta sięgają jeszcze czasów przedmuzułmańskich.
Na terenie obecnej Turcji, również przed pojawieniem się tam obecnie dominującej religii, społeczności świętowały Nardugan (święto nowonarodzonego słońca). Gratulacje sąsiadom, zakładanie nowych ubrań, dawanie prezentów, organizowanie rozrywki, modlenie się do boga Ülgena (związanego z dobrem i niebem), dekorowanie drzew skrawkami materiału i składanie pod nimi ofiar były najczęstszymi praktykami.
Chińczycy za to obchodzili Dongzhi (Dong oznacza zimę, natomiast Zhi - przybycie), co oznaczało dla nich, że dni zaczną się wydłużać i wprowadzą poczucie równowagi i harmonii w życiu ludzi. Mieszkańcy terenów obecnych Chin robili wtedy przerwę w pracy, aby świętować z rodzinami (koniecznie spożywając pierogi lub kulki z kleistego ryżu). Oddawali cześć niebu i swoim przodkom, paląc papierowe kadzidełka w świątyniach.
Koniec historii. Słowo komentarza:
Zimą zmienia się nasze samopoczucie, zazwyczaj chcemy spać dłużej i wolimy być mniej aktywni. Te uczucia sięgają czasów, kiedy to ludzie żyli zgodnie z porami roku - wiosną rozpoczynali uprawy, latem i jesienią zbierali plony (zapasy), zimą zamykali się w swoich domostwach. Coraz krótsze dni skłaniały naszych przodków - niezależnie od regionu, gdzie mieszkali - do długiego wylegiwania się pod kołdrą (co ograniczało zużycie drewna na ogrzanie i oświetlenie izby). W naturalny sposób ich codzienny rytm ulegał spowolnieniu, dostosowując się do otaczającej ich rzeczywistości. W obecnych czasach, kiedy to technologia pozwala nam być zabieganym przez cały rok, nie pozwalamy sobie (albo nie potrafimy już) dostosować tempo życia do cyklu w naturze. Czasami prowadzi to do poważniejszych zaburzeń (w tym zdrowotnych), częściej do pewnego rodzaju melancholii i/lub wyczerpywania sił witalnych w organizmie.
Dlaczego w ogóle o tym piszę? Bo od kilku lat daję sobie prawo, by zwolnić i dać organizmowi odsapnąć (polecam). Jednak chyba pierwszy raz mi się zdarzyło, by tak bardzo oczekiwać na dzień, kiedy zacznie przybywać słońca. Po prostu odliczam dni. Choć wiem, że zima dopiero się zacznie, a przed nami jeszcze wiele długich nocy, że jeszcze nie raz dadzą nam w kość mrozy, śniegi (pewnie bardziej deszcze) i wichury, to jednak dzień zacznie się już wtedy wydłużać... Będzie coraz jaśniej. Będzie zbliżać się wiosna.
Drugie słowo komentarza:
Nie będę nikomu nakazywał, że ma tak albo inaczej spędzać okres zimowy. Jest to bardzo idywidualna kwestia i nic mi do tego. Jeśli czujesz, że możesz zdobywać świat - zdobywaj! Jednak, jeżeli czujesz że musisz zwolnić, odpocząć - nie wachaj się! Skoro Skandynawowie nawet w świecie hi-tech decydują się celebrować czas, to znaczy że Ty też możesz. A gary, kurz i ciuchy (lub bardziej męskie prace) mogą zaczekać... Uwierz mi, na prawdę!
Koniec części pierwszej.
(...)
Za tydzień część druga. Do zobaczenia, ciao!
Źródła:
- Wikipedia
- National Geographic
- strony i artykuły tematyczne
Comentários