Cichy bohater - czyli Muł, który ma wystarczająco dużo koni
- autor
- 15 sie 2023
- 1 minut(y) czytania
Jest czarny, wysoki i szczupły, wystarczająco dla mnie silny, niezmordowany i odważny. Jednocześnie, co tu dużo pisać, uparty i chorowity. A w dodatku od kilku lat - przeliczając na nasze - jest pełnoletni.
Poprzedni właściciele eksploatowali go aż do bólu, ale jest nadzieja, że przy wystarczającym samozaparciu i pomocy kilku osób dobrej woli, pożyje jeszcze drugie tyle.
Jest już po kilku operacjach, w tym jednej poważnej - bo na sercu. Mimo codziennej pracy, stan zdrowia mojego rumaka się poprawia. Przedstawiam Wam mojego Muła.
Samochód, który już wiele razy doprowadził mnie do szewskiej pasji, ale do którego mam ogromny sentyment. Auto, które pierwszy raz zobaczyłem jeszcze za dzieciaka. Spełnia moje "wyśrubowane" wymagania, czyli ma pewną zdolność terenową, napęd 4x4, prostą konstrukcję, odpowiedni wygląd i pojemność bagażnika i jednocześnie mnie na niego stać (chociaż podczas dotychczasowej historii napraw moja pewność w tym zakresie była poddawana kilku próbom). Ogółem, świetny kompromis między ukochanymi, ale topornymi terenówkami z lat 90-tych, a nowoczesnymi, ale w gruncie rzeczy bezużytecznymi współczesnymi suvami.
Choć do tej pory nie przeżyłem z nim jakichś fascynujących przygód, to wspólna praca przy budowie "Naszej Swojskiej Chaty" zawsze sprawiała mi dużą przyjemność. Żyj mi długo, staruszku! :)
Ps.
A dlaczego taki przewrotny tytuł? Bo swego czasu, jeszcze kiedy posiadałem poprzedni samochód, jeden z moich ulubionych znajomych skomentował mniej więcej w ten sposób "aaa... czyli muł miał za mało koni!" (kiedy moje ówczesne auto miało problem z podciągnięciem pod górę pełnej przyczepy).
Tą historyczną anegdotą kończę dzisiejszy wpis, jednocześnie uprzedzając, że mój wierny rumak będzie cichym bohaterem jeszcze wielu kolejnych wpisów. Bo taki los wiernych towarzyszy, że jak trzeba, to sobie pomagają...
Ciao!
I do następnego razu!
Comments