Dzień 173. Budowa
- autor
- 9 maj 2019
- 3 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 29 sie 2019
Po tylu latach marzeń o własnym domu, jest niezwykle urzekające patrzeć, jak rośnie nam on w oczach...

Dom, jak widać na zdjęciach, wykonywany jest w technologii szkieletowej. O tym, jak wyglądał wybór projektu oraz dlaczego wybraliśmy wariant drewniany, pisałem już nie raz. O przygodach z wykonawcami też już wspominałem, ale że dzisiaj będzie trochę o tym, to pokrótce przypomnę.
Zanim ostatecznie wybraliśmy firmę, która postawi nam dom, rozmowy mieliśmy z kilkoma przedsiębiorstwami. Z trzema były dość zaawansowane, ale nie ukrywam, że zazwyczaj pertraktacje rozbijały się o pieniądze. Albo firma była nieelastyczna jeśli chodzi o zakres robót (od początku był brany pod uwagę wspólny zakres prac) albo ewidentnie rozmówcy byli za drodzy... Oczywiście dochodziły do tego jeszcze wolne ich terminy.
Z firmą, z którą ostatecznie się związaliśmy, nie było takich problemów. Co ciekawe, nawet nie wiedzieliśmy, że istnieją - ich chyba jedyną formą reklamy, są polecenia od zadowolonych klientów.

Pierwsza rozmowa z właścicielem odbyła się w akurat budowanym przez jego firmę, domu. To wbrew pozorom dobry sposób, bo dzięki temu mogliśmy widzieć rzeczy, o których akurat rozmawialiśmy.
Tych spotkań było potem jeszcze kilka. W sumie, przed podpisaniem kontraktu, widzieliśmy trzy wybudowane przez nich domy. Każdy był na innym etapie wykonania, każdy o innym projekcie, każdy z innymi, właścicielskimi patentami. Inne, a jednak w pewnym sensie takie same.
Co nas urzekło w tej firmie? Otwartość na nasze pomysły... Cena... I wisienka na torcie - wykonanie.

A wykonanie, w porównaniu do innych wykonawców, różniło się i to dosyć znacznie. Najbardziej istotną sprawą dla nas było drewno -miało być suszone komorowo i 4-stronnie strugane. Jeżeli wierzyć plotkom, w Polsce jest to inaczej wykonywane (w domyśle: nie tak dobrze), jak w Skandynawii. Inne drewno, inne normy oraz... podobno, inna rzetelność producencka. Jak możecie się domyślać, po tym krótkim wstępie, nasz wykonawca wykorzystuje drewno sprowadzane ze Skandynawii.
Kolejną sprawą jest sama konstrukcja. Gęstość słupków w dotychczas oglądanych przez nas domach wynosiła co 60 cm - tu, co 40 cm. Wszystko zmontowane za pomocą wkrętów, a nie gwoździ. Wyglądało to wszystko razem nad wyraz solidnie.

Pierwsza wycena, mimo że atrakcyjna, nadal była dla nas zbyt wygórowana. Rozpoczęliśmy pertraktacje.
Z zakresu robót do wykonania, zaczęliśmy wykreślać elementy, które w moim zamyśle mogłyby być wykonane w terminie późniejszym. Rezygnacja z wykończenia wnętrz, czy rozprowadzenia instalacji - to było stanowczo za mało. Zrezygnowaliśmy więc z ocieplenia, okien i drzwi oraz elewacji. Wykonawca coś jeszcze od siebie opuścił, ale wciąż budżet się nie spinał. W próbie desperacji chcieliśmy zrezygnować z pokrycia dachowego i kominów - ale wciąż było to za mało... Zrodziła się patowa sytuacja.

Któregoś dnia zaznałem przebłysk geniuszu - a gdyby tak zrezygnować z przyległego garażu??? Pan Marcin kolejny raz zasiadł do wyceny. Potem dostaję od niego telefon - "jeżeli nadal będzie dla Was za dużo, to nasza współpraca chyba się nie uda". Sprawdzam maila z dokładnym wykazem, robię duże oczy, gęba się sama uśmiecha... Mamy to!

Comments