Kaczki staropolskie i biegusy
- autor
- 18 wrz 2023
- 5 minut(y) czytania
Akt 1, scena 1. "Nasza Swojska Chata" Po kilkuletniej przerwie pełzacze znowu opanowały nasz ogród. Własnoręczna eliminacja szkodników nie daje rady. Ślimaki są wszędzie. Akt 1, scena 2. "W gościnie" Odwiedzając znajomych, rozprawiając o wszystkim i o niczym, skarżymy się na hordy mięczaków wśród naszych kwiatów, krzaków i warzyw. Rozprawiając o różnych sposobach walki, między wierszami wspominamy o patencie permakulturowców, czyli o zjadających ślimaki kaczkach. Znajomi wskazują, że w pobliżu naszego zamieszkania wystawia się hodowca kaczek. Dostaję numer telefonu i dokładną lokalizację miejsca, gdzie go zastanę. Akt 1, scena 3. "Nasza Swojska Chata" Po intensywnych rozmyślaniach, czy jesteśmy mentalnie gotowi do hodowli drobiu, zaczynam działać. Na pierwszy ogień idzie przeglądanie internetu w celach rozpoznawczych. Tym sposobem decyduję się na wykorzystanie budy dla psa na kacznik.
Akt 1, scena 4. "20 km od Naszej Swojskiej Chaty" Znalezioną w ogłoszeniach na olx: w dobrym stanie, dużą budę i w dodatku za darmo, odbieram następnego dnia po pracy. Jest tak ciężka, że musimy załadować ją we dwóch. Smaczku budzie dodają stare dachówki położone na dachu. Akt 1, scena 5. "Nasza Swojska Chata" Przez następne dni przerabiam budę na kacznik. Szerszy opis przedsięwzięcia dostępny jest tutaj -> klik. Akt 2, scena 1. "Lokalna giełda" Nadchodzi dzień zakupów. Korzystając z faktu posiadania numeru telefonu do handlarza kaczek, upewniam się wcześniej, że w pożądanym przeze mnie terminie będzie dostępny i że będzie posiadał poszukiwane przeze mnie biegusy. W końcu nadchodzi upragniona niedziela i w słoneczny poranek wyruszam na giełdę, by... z pustymi rękoma wrócić do domu. Jestem pierwszy raz w takim miejscu, więc naocznie przekonuję się, że godzina otwarcia giełdy, to godzina pojawienia się handlarzy, a niekoniecznie rozpoczęcia szeroko rozumianej sprzedaży. Po godzinie wracam na giełdę, ale nadal nie mogę zlokalizować hodowcy. Dopiero po wykonaniu telefonu kontrolnego znajduję go... poza terenem giełdy (regulamin zakazuje na jej terenie handlu żywymi zwierzętami).
Akt 2, scena 2. "Woliera"
Emocje sięgają zenitu - u dzieci, choć i ja szczerzę zęby. 4-tygodniowe pisklaki poznają swoje nowe miejsce. Są tak przestraszone, że przy pierwszej okazji uciekają ze swojej nowej woliery i chowają się pod nieopodal położoną stertą desek. A ja tak się poświęcałem, by przygotować im fajne miejsce...
Akt 2, scena 3. "Nasza Swojska Chata" Kiki i Czarnuś (imiona nadane przez dzieci) rosną, ale nadal nie wiem, które jest które. Dla mnie są identyczne, niemniej dzieci za każdym razem rozwiewają moje wątpliwości. Czyżbym tylko ja je nie ogarniał? Akt 2, scena 4. "Nasza Swojska Chata" Maluchy już tak bardzo się mnie nie boją. Nie pozwalają mi co prawda zbytnio do siebie się zbliżyć, ale już jednocześnie nie panikują na sam mój widok. Powoli ich dieta zaczyna przechodzić z kupnej paszy na ziarno zbóż. Aha, zastanawia mnie sposób ich przemieszczania się. Jak na biegusy, chodzą zadziwiająco poziomo. Podejrzane. Hmm...
Akt 2, scena 5. "Nasza Swojska Chata" Kaczuchy urosły i już wiem, która jest kim. Zrobiły się też... duże. Najprawdopodobniej to zasługa żyta (podobno jest dla kaczek zbyt kaloryczny). Tak więc nie wiedząc, że źle karmię, na śniadanio-obiado-kolację konsumują miks żyta, pszenicy, pastewnego grochu... paszy dla kaczych piskląt i sporadycznie nasion niełuskanego słonecznika. Cyklicznie też wzbogacają sobie dietę białkiem zwierzęcym w postaci ślimaków i larw chrabąszcza. W sumie, to nie dziwne, że im dupka trochę urosła. Akt 2, scena 6. "Nasza Swojska Chata"
Ślimaków jest tyle, że kaczaki nie wyrabiają. Chyba jednak przyspieszę swój plan i powiększę stado już teraz. Co prawda chciałem najpierw poznać tajniki chowu i ochrony przed drapieżnikami (-> klik), testując rozwiązania na jednej parze, ale sytuacja wymaga niestandardowych środków.
Akt 2, scena 7. "Hodowca kaczek"
Umawiam się z hodowcą, od którego kilka miesięcy wcześniej zakupiłem kaczki. Tym razem spotykamy się nie na giełdzie, ale na gospodarstwie. Choć to trudne, szybko opanowuję szok, który zaznaję po przybyciu. Mnóstwo kaczek, dużo kwaczenia, charakterystyczny zapach i upierdliwe osy, które to zleciały pożywiać się odpadkami spożywczymi.
W trakcie pertraktacji handlowej dowiaduję się, że wcześniejsze biegusy, to nie biegusy, tylko Kaczki Staropolskie. W tym momencie zacząłem pocierać brodę, bo inaczej by mi szczęka opadła...
Wierząc, że tym razem rzeczywiście wiem, co kupuję, biorę od niego kolejne 4 sztuki - dwójkę 3 tygodniowych kaczek staropolskich (to są naprawdę piękne ptaki) oraz dwójkę wymarzonych przeze mnie (na oko 2-miesięcznych) kaczek biegusów.
Akt 3, scena 1. "Woliera" Wypuszczamy nowych mieszkańców do woliery. Kika i Czarnuś, zaciekawione, ale i zaniepokojone tym co się dzieje, bacznie przyglądają się wyłaniającym się z kartonów nowym towarzyszom. Na maluchy - które od razu do nich podbiegły nie zwróciły nawet uwagi, za to na widok drących się w niebogłosy starszaków, zaczęły uciekać -> tutaj film. Z niejakim zdziwieniem obserwuję, jak młodsze i bardziej wątłe biegusy mobilizują staropolskie staropolskie do przebieżki wokół ogrodzenia woliery. Jest kwik, harmider i dużo nerwów.
Akt 3, scena 2. "Ucieczka" Nie mogąc zaznać wsparcia u swoich pobratymców, biegusy uciekają z woliery. Mimo, że rozstawiłem na działce półmetrowej wysokości ogrodzenie - żeby ograniczyć kaczkom wybieg, przestraszone biegusy wdrapują się na rozciągniętą przeze mnie siatkę i uciekają dalej, zatrzymując się nawet nie za płotkiem, tylko u sąsiada. Skutek taki, że przez bite pół godziny zaganiamy je w trójkę, z powrotem. Akt 3, scena 3. "Samotność" Dziwnie tak patrzeć, jak kaczuchy się nie dogadują. Za dnia, przybite biegusy leżą w kaczniku. Kika i Czarnuś, jak gdyby nigdy nic łażą, przeszukując roślinność i jednocześnie co rusz dziobem przeganiając maluchy. W nocy zaś, o dziwo, nie wracają do swojej bezpiecznej przystani, czyli kacznika, tylko nocują (razem z pisklakami) na dworzu. Chyba naprawdę nie lubią się z biegusami.
Akt 3, scena 4. "Coś się zmienia" Mija kilka dni, towarzystwo jakoś zaczyna się dogadywać. Chyba. Po okresie wzajemnej nieufności, zdarza się, że widuję całą grupkę razem, niemniej jednak najczęściej wygląda to tak, że biegusy leżą w kaczniku, a staropolskie żyją, jak co dzień, penetrując zakamarki. Po tygodniu od połączenia sytuacja diametralnie się zmienia. Na poszukiwania smaczków ukrytych w trawie do stadka staropolskich dołącza bieguska. Druga zostaje sama w wolierze. Głównie leży. Akt 3, scena 5. "Śmierć" Samotna bieguska właściwie już nie odchodzi od poidła i karmidła. Moja reakcja jest spóźniona, zresztą nasi lokalni weterynarze i tak zbywają mnie z kwitkiem, mówiąc, że oni to tylko psy i koty. W przededniu, kiedy to mogłem zawieźć kaczuchę do weterynarza od zwierząt gospodarskich, znajduję zastygnięte ciało. Stało się to, czego się obawiałem - brak mojej wiedzy spowodował śmierć. Na próby odpowiedzenia sobie na pytanie: DLACZEGO? - nikt nie potrafi mi jednoznacznie odpowiedzieć. Główny trop wiedzie do pijawki, co to nie mogąc nigdzie uciec (nie posiadamy własnego stawu), żywiła się do ostatniej kropli krwi kaczki*. * - już w dniu zakupu jedna z biegusek miała coś ciemnego i podłużnego zwisającego z piersi. Że się mnie bały (a przede wszystkim dlatego, że były strasznie, ale to strasznie brudne) nigdy nie sprawdziłem, co jej tam zwisało. Naiwnie łudziłem się, że coś przyczepiło się jej do piórek (nie ciała) i sama sobie to odczepi.
Akt 3, scena 6. "Teraźniejszość" Pomniejszone stadko zżyło się ze sobą, a my z nimi. Maluchy urosły i wyglądają już jak nastolatki, bieguska uzyskała prawie całe upierzenie, czyli jest już "prawie dorosła", a dorośli zaczęli korzystać z życia, dodając do codziennego repertuaru zachowań cielesne uciechy (jajek jeszcze nie znalazłem). Chętnie się pluskają w baseniku, jak tylko mogą wychodzą z woliery na wybieg, a jak zbyt długo nie wypuszczam ich na ogród, to potrafią natarczywie dopominać się swoich przywilejów. Taktyka etapowego udostępniania im terenu skutkuje większą efektywnością w wybieraniu ślimaków (samą taktykę skopiowałem z metody kwaterowego wypasu zwierząt). Odkąd są razem, stały się też odważniejsze. Wreszcie zaczęły odwiedzać zakątki ogrodu, do którego wcześniej nie można ich było nawet siłą zagonić.
PS.
Na dzisiaj to koniec. Standardowo, widzimy się w najbliższy piątek, na facebooku.
A więc do następnego, ciao!
コメント